…jeżeli zgadzasz się chociażby z jednym z Zacytowanych argumentów

Kiedyś było lepiej prawda? Życie było łatwiejsze, dzieci wychowywało podwórko, a rodzice tylko od czasu do czasu musieli dać klapsa. Pisaliśmy do siebie listy zamiast emaili, i wołaliśmy się z balkonów. Na niebie co drugi dzień była tęcza, trawa była prawdziwie zielona, a dilerzy stali za każdym rogiem. I tylko szkoda, że nasze dzieci tego nie doświadczą. Prawda?

Otóż gówno prawda.

Zawsze uważałem, że starość to jest stan umysłu – można mieć pod siedemdziesiątkę i więcej i czuć się młodo, tak samo jak w wieku trzydziestu lat być mentalnym starcem.

Niedawno trafiłem na fejsie na tekst pisany chyba pod wpływem tęsknoty za utraconą niewinnością i latami pacholęcymi i nie mogłem go nie skomentować – lista powodów, dla których kiedyś to było ho ho, a teraz to tylko pożal się boże i ach ta dzisiejsza młodzież. Tu jest oryginał, ja i tak większość zacytuję.

Po pierwsze udało Ci się przetrwać, mimo że nasze matki podczas ciąży z nami piły i paliły.

Potem zażywały aspirynę, jadły ser pleśniowy i tonę tuńczyka, a nie zrobiły sobie testu na cukrzycę.

Po tej ogromnej traumie – jakby tego było mało, okazuje się, że Twoje łóżeczko było pomalowane farbą na bazie ołowiu.

Te punkty są z dupy na tak wielu płaszczyznach, że trudno się zdecydować od czego zacząć.

Zacznę więc od początku – palenie w ciąży opóźnia rozwój dziecka. Przeżyło? Przeżyło. A że trochę niedorozwinięte? Oj tam. Wyklepie się…

Pomijając skromny fakt, że niepalenie w ciąży to nie jest jakiś strasznie nowy wymysł. Już 30 lat temu, kiedy moja mama była ze mną w ciąży, takie zalecenie było powszechne. Więc nie dosyć, że głupie to jeszcze nieprawdziwe.

Bo w to, że ktoś w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych sobie na tuńczyka, albo na ser pleśniowy w Polsce pozwalał, to w życiu nie uwierzę.

Nie miałeś żadnych zabezpieczeń na szafkach czy na drzwiach. Jadąc na rowerze nie miałeś kasku, nie wspominając już o tym, jak ryzykowna była jazda autostopem.

Jako dziecko jeździłeś bez pasów i poduszek powietrznych. Jazda tyłem – zawsze była świetną zabawą. Piłeś wodę z węża ogrodowego, dzieliłeś się także butelką z czwórką swoich znajomych – nikt od tego nie zmarł.

Normalnie witki opadają.

Tu można oczywiście rozwodzić się o fizyce, przeciążeniach i gwałtownym wytracaniu prędkości.

Wystarczy drobna stłuczka, żeby docenić ogromne zalety, jakie niesie za sobą używanie fotelika dla dziecka. To nie jest żaden luksus, wymysł naszych zblazowanych czasów, czy fanaberia rozhisteryzowanych rodziców. To konieczność, a wożenie dziecka nieprzypiętego w żaden sposób, to proszenie się o tragedię.

Już te dwa punkty nadają się żeby ściągnąć ten artykuł z sieci, ale lecimy dalej.

Jadłeś ciasta, biały chleb z namoczonym w nim cukrze i nie miałeś nadwagi. Dlaczego? BO ZAWSZE BAWIŁEŚ SIĘ NA ZEWNĄTRZ!

Jak na półkach był ocet to się dawało dzieciom chleb z cukrem. Rzeczywiście jest za czym tęsknić.

Nadwaga nie jest wynikiem zabawy wewnątrz, czy na zewnątrz, ale dostarczania zbyt dużej ilości energii. Nawet jak dziecko będzie siedzieć cały dzień na dworze, ale dostanie plecak „chleba z namoczonym w nim cukrze” na drogę, to i tak będzie wyglądać jak budda.

Można było wyjść z domu rano i bawić się na podwórku ze znajomymi przez cały dzień. Do domu przychodziło się dopiero, gdy się ściemniało!

Nie, nie można było. Zdecydowaną większość roku chodziło się do szkoły. A potem się odrabiało lekcje. No chyba, że się nie chodziło i nie odrabiało, to się potem pierdoły wypisuje w internecie.

Ale nawet pomijając ten drobny szczegół, to jakoś nie przypominam sobie ustawy zabraniającej wypuszczania dzieci na cały dzień na dwór. Więc cały punkt jest bez sensu, bo można siedzieć na dworze od rana do wieczora. Z czego jakaś tam grupa dzieci skrupulatnie korzysta w weekendy, czy inne wakacje. Ale żeby to zobaczyć, to trzeba by się ruszyć sprzed komputera.

Nikt nie mógł się do Ciebie dodzwonić przez cały dzień i było naprawdę OK.

No pewnie, że było OK. Zdarzało mi się godzinami łazić po mieście i szukać znajomych, bo nie można się było do nikogo dodzwonić, bo i na co? A teraz wystarczy wyciągnąć telefon i cała magia zanika.

Godzinami można była budować wymyślne pojazdy, zjeżdżać na nich z górki i w trakcie jazdy orientować się, że nie ma się hamulców.

Po tym jak wjechało się kilka razy w krzaki w końcu znalazło się rozwiązanie. Nie miałeś wtedy konsoli PlayStation, Nintendo, X-box ani żadnych innych gier wideo. Nie było 99 kanałów w telewizji, nie było telefonów komórkowych, ani laptopów i Internetu.

Autorowi tego tekstu zdecydowanie zbyt dużo razy zdarzało się najwyraźniej zjeżdżać bez hamulców. Ale nadal nie widzę przeszkód, żeby to robić. Mój kuzyn zbudował sobie rury Rubensa, mimo tego , że miał obok komputer z kwejkiem i fejsbukiem. Kwestia wyobraźni i chęci.

Poza tym, jestem praktycznie pewny, że autor nie ma dzieci, bo ewidentnie nie docenia ich wyobraźni i możliwości.

To były czasy, gdy miało się PRZYJACIÓŁ i wychodziło spotkać się z nimi na zewnątrz!

A teraz siedzimy pozamykani w domach i wysyłamy hologramy na dwór najwyraźniej.

Tak się składa, że ostatnio często bywam na lokalnym skate parku, bo Młoda uczy się jeździć na rolkach i jakoś nie widzę tam pustek, wskazujących na intensywne socjalizowanie się na fejsbuku.

Może zamiast pisać głupkowate artykuły warto wyjść z domu?

Jeśli spadłeś z drzewa i wyłamałeś zęba lub połamałeś kości, nikt z tego powodu nie wytaczał komuś spraw sądowych! Ile razy bawiłeś się robakami i kąpałeś się z nimi w błocie? Jakoś żadne z nas nie jest przez to chore.

Bawiłeś się kijami i piłkami tenisowymi i nikt z nas nie wydłubał sobie oczu. Do znajomych jeździło się na rowerze, dzwoniło domofonem albo krzyczało pod oknami.

Moje dzieci też się bawią piłkami i jestem dziwnie spokojny o ich oczy. Najwyraźniej nie jestem postępowym rodzicem.

Swoją drogą chciałbym zobaczyć ofermę, która piłką tenisową wydłubie sobie cokolwiek.

Lokalne drużyny sportowe miały testy sprawnościowe i nie każdy mógł dostać się do zespołu.

Ci, którym się nie udało, musieli radzić sobie jakoś z rozczarowaniem. Wyobraź sobie to! W tych czasach na pewno któryś z rodziców zgłosiłby to do odpowiedniej jednostki.

Jakieś dowody? Do jakiej jednostki? Centralnego Biura Ślamazar, czy Polskiego Związku Piłkarzy Nieudolnych?

Najlepsi ryzykanci, ludzie rozwiązujący problemy i wynalazcy urodzili się właśnie w tych latach!

W ciągu ostatnich 50 lat była eksplozja innowacyjnych i bardzo kreatywnych pomysłów.

I nagle, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdźki, kreatywne pomysły się skończyły. Bum i nie ma. Osiągnęliśmy szczyt swoich możliwości.

Poza tym trochę naiwne oczekiwać, że osoby urodzone w latach 90 i później będą już dzisiaj wielkimi wynalazcami i „najlepszymi ryzykantami” (wtf!?). Przed nimi całe życie. Chyba, że z góry zakładamy, że gówno w życiu osiągną. Ale to dosyć odważne założenie jest moim zdaniem.

Zresztą autor wyraźnie nawiązuje do naszego lokalnego podwórka, bo nie uwierzę, że młodzi Amerykanie, Japończycy czy Niemcy w latach 60 jedli „chleb z namoczonym w nim cukrze”. Podobnie z paleniem w ciąży (negatywny wpływ został stwierdzony na początku lat 70), czy wożeniem dzieci w fotelikach (pierwsze powstały na początku lat 60). A całkiem sporo innowacyjnych rzeczy wymyślili. Więc tu trochę kuleje logika. Ale przecież to nie jest ważne. Odsłony!

MIAŁEŚ WOLNOŚĆ, DOŚWIADCZAŁEŚ PORAŻEK, SUKCESÓW I WIEDZIAŁEŚ, JAK RADZIĆ SOBIE Z TYM WSZYSTKIM!

Ja tam nie wiedziałem jak sobie z tym radzić. Musiałem się nauczyć. Zupełnie jak dzieci obecnie. Które swoją drogą też mają wolność i doświadczają porażek i sukcesów.

W tych czasach dzieci pozbawione są pewnych elementarnych wartości, dzięki którym ich życie byłoby znacznie lepsze. Nic nie jest w stanie zastąpić godzin spędzonych na podwórku czy rozmów pod namiotem. Ciężkie czasy nastały, w których karą dla dzieci jest zabranie komputera. W przeszłości dzieci nie wytrzymałyby nawet pięciu minut po szkole w domu.

Ach, ta dzisiejsza młodzież….

Udostępnij ten tekst wszystkim malkontentom, jeśli też masz dosyć jojczenia, jak to kiedyś było lepiej, bardziej i więcej.

Ok, tyle ode mnie.

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś, koniecznie zapisz się do newslettera na medal - o tutaj

Krótsze formy i jakieś zdjęcia wrzucam też na facebooka - kliknij tu

Możesz też zostawić komentarz, albo udostępnić ten wpis swoim znajomym

Udostępnij:Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Pin on PinterestEmail this to someone