Okazuje się, że pracownicy lubią nie tylko dźwięk wpływającej na konto wypłaty, ale także kiedy ich starania są zauważane przez innych. Jak to się ma do wychowywania dzieci?

Niedawno w biurze, w którym pracuję, pojawił się Kudos Box. Kudos Box to taka hipsterska nazwa na puszkę po kakao, z napisem „Kudos”. Puszka żywi się immiennie podpisanymi karteczkami, zawierającymi fakty na temat adresata. Wbrew pozorom nie są to jednak donosy, ale podziękowania. Co piątek, niczym walentynki w gimnazjum, rozdajemy każdemu jego kudosy. Korpowymysł? Być może, ale kiedy co tydzień dostanę kilka podziękowań, chce mi się w pracy jakoś tak trochę bardziej.

Jeżeli właśnie myślisz po co, do ciężkiej cholery, piszę o pracy, na blogu o dzieciach, to śpieszę z wyjaśnieniem. To wbrew pozorom całkiem proste. Zastanów się, kiedy ostatnio pochwaliłeś, niepytany swoje dziecko?

Zanim przejdziemy do sedna, wróćmy jeszcze na sekundę do naszego pudełka. Samo chwalenie, to dopiero połowa sukcesu. W puszce bowiem lądują karteczki z konkretnymi zachowaniami: „zrobiłeś”, „zorganizowałeś”, „pomogłeś”, a przekaz jest jasny – ja to widzę i doceniam. Może się wydawać, że to szczegół, ale nie wolno zapominać, że zwykle to one robią największą różnicę.

Między gorszym i lepszym szefem. Między gorszym i lepszym rodzicem.

W filmie „Whiplash”, jeden z bohaterów, profesor muzyki (zresztą oskarowa rola), mówi, że nie ma dwóch gorszych słów od „dobra robota”. I chociaż nie zgadzam się z jego sposobem na wypełnienie po nich pustki, polegającym na psychicznym zgnojeniu swojego wychowanka, żeby zmotywować go do cieższej i lepszej pracy, tak pod samym stwierdzeniem podpisuję się obiema rękami, nogami i czym tam jeszcze się da.

„Dobra robota” oznacza w starosłowiańskim tyle samo co „mam w dupie cokolwiek tam właśnie zrobiłeś”.

Ludzie zmieniają pracę, bo czują się niedocenieni. Dzieci rodziców nie zmienią. Ale ponieważ przyroda nie znosi próżni, niedocenione dzieci mogą zmienić siebie. W zniechęcone dzieci. A to już jest coś, czego aktywnie chcemy unikać.

Kiedy więc następnym razem usłyszysz „zobacz co zrobiłam”, zamiast mechanicznie odpowiedzieć, poświęć tę minutę, czy dwie. Spójrz na dzieło dziecka, pochwal konkretną rzecz: dobór kolorów, dokładność albo pomysł. Opisz co widzisz. Zrób cokolwiek, co pokaże, że cię to interesuje.

Naucz się jak chwalić swoje dziecko i przestań mówić „dobra robota”.

Bo w kolejnym kroku trzeba zacząć chwalić je niepytanym. Kiedy nauczy się ubierać, kiedy posprząta samo w pokoju, kiedy zrobi coś co nie należy do jego obowiązków i kiedy zrobi coś co powinno.

A kiedy dziecko zauważy, że doceniasz jego wysiłek, samo zacznie szukać okazji do bycia chwalonym.

Wywrócić twój świat do góry nogami?

Równie dobrze, zamiast krzyczeć, czy karcić swoją pociechę, możesz ją pochwalić. Brzmi idiotycznie i bez sensu? A jednak. Przypomnij mu coś, co zrobiło dobrze innego dnia. Kiedy próbujesz wyjść z domu na czas i zaczynasz dostrzegać pierwsze oznaki nadchodzącego kryzysu, spróbuj powiedzieć: „Wczoraj byłam bardzo zadowolona, bo tak szybko się ubrałaś, że mogliśmy jeszcze chwilę pooglądać twoje obrazki w przedszkolu”, zamiast nudnego „Pośpiesz się, bo się spóźnimy”.

Pochwalenie dziecka, to najprostsza metoda, żeby ono chętniej z tobą współpracowało. Każdy lubi być docenionym.

Twojego partnera też to dotyczy. Dlaczego nie powiedzieć, że sos do makaronu był świetnie doprawiony? Albo ucieszyć się, że sterta naczyń ze zlewu magicznie wyparowała przez noc? Powiedzenie czegoś miłego to najprostszy sposób, żeby zrobić komuś dzień.

Korzystaj z tego najczęściej jak się da.

Ok, tyle ode mnie.

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś, koniecznie zapisz się do newslettera na medal - o tutaj

Krótsze formy i jakieś zdjęcia wrzucam też na facebooka - kliknij tu

Możesz też zostawić komentarz, albo udostępnić ten wpis swoim znajomym

Udostępnij:Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Pin on PinterestEmail this to someone