Żar lał się z nieba.

Stałem sobie w cieniu drzewa i kontemplowałem Młodego, skaczącego na trampolinie. Obok mnie stał inny tata, którego syn bawił się niedaleko. Bawił się, dodajmy, okolicznym piaskiem, w sumie to ziemią bardziej, koloru ciemnoszaroburego. No i ten syn przyszedł do swojego rodzica z miską pełną czarnoziemu, ociekając dumą, że oto ciasto upiekł i masz tata jedz. Na co usłyszał odpowiedź, że chyba raczej nie, albowiem ciasto jest przypalone, bo całe czarne.

Zamurowało mnie lekko, bo w życiu nie wpadłbym na to, żeby tak zgasić dziecko. Ja bym raczej poszedł w rozpłynięcie się nad cudownym aromatem wypieku i łapczywym pożarciem ziemistego smakołyku.

Już, już miałem się odezwać i pouczyć go, że może to nie była najlepsza odpowiedź, ale się zreflektowałem.

Dlaczego zapytacie?

Bo na strasznego wyszedłbym buca. Tak myślę.

Każdy ma swój świat

To co ja uważam za słuszne, jest takie w moim świecie. Wyrobiłem sobie takie, a nie inne zdanie na podstawie doświadczeń, środowiska, w którym przebywam, książek i artykułów, które czytam. Nie wiem wszystkiego o innych, a wymądrzając się mogę co najwyżej ich do siebie zrazić.

Być może ten ojciec chciał w ten sposób zażartować? Może dziwnie mu było rzucić się na michę piasku, kiedy akurat stałem obok? W końcu może po prostu był zmęczony i jego wyobraźnia za nic nie chciała zmienić kupy ziemi na przepyszne ciasto? No nie wiem.

Ale na blogu się wymądrzasz

Ano, nikt nie jest idealny. Staram się na bieżąco dokształcać, czytać i szukać dobrych sposobów jak mogę lepiej i bardziej ogarnąć swoje dzieci. Zdarza mi się, nie ukrywam, popadać w zapał neofity i chcę nawracać na swoje poglądy na prawo i lewo. Jednak ty droga czytelniczko i ty szanowny czytelniku, masz w swoim arsenale potężną broń – mały czerwony przycisk ‚X’, dzięki któremu możesz w każdej chwili przestać czytać moje protekcjonalne wypociny.

Poza tym, ufam, że wraz z rozwojem bloga, moje podejście będzie ewoluować i to co na nim znajdziecie będzie mniej nadęte, a bardziej inspirujące i skłaniające do pracy nad sobą, jako rodzicem.

Krytyka

Nikt nie lubi, kiedy ktoś mu zwraca uwagę, mówi co i jak ma robić. Zamiast wysłuchać, być może mądrej rady, instynktownie bronimy się przed „atakiem” na nasze poglądy. W ten sposób rodzą się małe wojenki pomiędzy rodzicami wyznającymi różne style wychowania, karmienia czy dyscyplinowania dzieci. Sporo osób stara się po prostu narzucić innym swoje zdanie, mając je za lepsze. Jedyne słuszne. A przecież znakomitej większości rodziców zależy na tym samym – na dobru dziecka.

Parę miesięcy temu, miałem świetny pomysł na wpis – porównać rodziny w których bije się dzieci do ustroju komunistycznego, a całość opublikować 4 czerwca. Miało być mocno. Ale tak, żeby w pięty poszło. Mieli być ubecy i Ballada o Janku Wiśniewskim na końcu.

Podchodziłem do tego tekstu kilka razy i jak zapewne zauważyliście, nigdy nie ujrzał światła dziennego. Uznałem, że byłoby to wpis agresywny, upokarzający i piętnujący. Czyli łączący zachowania, przeciwko którym miał występować. Chyba nie tędy droga.

Jak więc żyć?

Nie wiem…

Ciągle szukam sposobu na to, żeby lepiej przekonywać innych do swoich argumentów. Żeby, widząc rodzica bijącego dziecko, móc powiedzieć coś mądrzejszego niż: „Sam się jebnij”. Bo w ten sposób nie zmienię nic, a być może i zaszkodzę, bo kto wie do czego zdolna jest urażona duma.

Ok, tyle ode mnie.

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś, koniecznie zapisz się do newslettera na medal - o tutaj

Krótsze formy i jakieś zdjęcia wrzucam też na facebooka - kliknij tu

Możesz też zostawić komentarz, albo udostępnić ten wpis swoim znajomym

Udostępnij:Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Pin on PinterestEmail this to someone