Blat w kuchni przykręcony był wysoko, jednak nie na tyle, żeby nie było widać sitka pełnego czerwonych,, soczystych i słodkich truskawek, które stało na jego brzegu. Gdyby tylko mogła trochę wspiąć się na palcach, trochę bardziej wyciągnąć ręce, na pewno udało by jej się dostać do owoców.

Samej. Zupełnie bez niczyjej pomocy.

– Zuch dziewczyna – tak na pewno powie tata, bo on zawsze tak mówi jak coś jej się uda samodzielnie zrobić. A mama, była tego pewna, uśmiechnie się tak ładnie, jak tylko ona potrafi. Ale ona lubi ten uśmiech.

Jeszcze kawałeczek. Już prawie je ma. Teraz tylko mocniej pociągnąć.

Wystarczyła chwila, żeby talerz, na którym rodzice postawili sitko, uderzył w ziemię i, z rozdzierającym uszy brzdękiem, rozbił się na setki małych kawałków. A wraz z nim pękły marzenia o pochwałach dla samodzielnej córki. Uniosła wystraszony wzrok w stronę taty, którego uwagę przyciągnął dźwięk tłuczonego szkła.

Co zrobi tata?


 

Przytuliłem ją. Cieszyłem się, że nic JEJ się nie stało. Talerzy to ja mogę sobie kupić na pęczki.

A co zrobić, żeby zrozumiała, że talerzy się nie zbija? Ukarać? Bynajmniej. Ona doskonale zdała sobie sprawę z tego sama – wystarczyło na nią spojrzeć.

Żałuję tylko, że nie powiedziałem do niej wtedy „Zuch dziewczyna”…

Ok, tyle ode mnie.

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś, koniecznie zapisz się do newslettera na medal - o tutaj

Krótsze formy i jakieś zdjęcia wrzucam też na facebooka - kliknij tu

Możesz też zostawić komentarz, albo udostępnić ten wpis swoim znajomym

Udostępnij:Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Pin on PinterestEmail this to someone