Kiedy byłem na studiach, krążył między nami dowcip o kobietach-informatykach. Wszyscy go sobie powtarzali, bo przecież był taki śmieszny i jednocześnie taki „prawdziwy”. Okazuje się, że siedem lat po opuszczeniu przeze mnie murów uczelni, stary dobry dowcip wciąż śmieszy. Niedawno jedna z moich koleżanek z pracy nawiązała do niego w rozmowie.

Do jakiego zwierzęcia podobna jest kobieta-informatyk?

Do świnki morskiej – ani świnka, ani morska.

Gdyby się zastanowić przez chwilę nad tą niewinną krotochwilą, to można dojść do wniosku, że poziom chamstwa w niej jest niesamowity. Nie dosyć, że sugeruje, że kobiety, które interesują się komputerami, są tak brzydkie, że nawet nie przypominają kobiet, to jeszcze, tak na prawdę, nie mają wystarczających umiejętności, żeby w ogóle nazywać się informatykami. Innymi słowy są niczym.

W tym kontekście, ten dowcip nie śmieszy już tak bardzo.

Nie jestem pod tym względem ideałem – sam go nieraz powtarzałem, podobnie jak parę innych klasyków: o pokoju i łańcuchu, albo małych stopach u kobiet.

Aż pewnego dnia coś się zmieniło.

Zostałem ojcem. Na podstawie tego, jak ja będę się zachowywał wobec moich dzieci i wobec ludzi w ogóle, one ukształtują sobie wzór męskich zachowań. Zacząłem się więc zastanawiać, czy chciałbym, żeby moje kochane dzieci miały za wzór szowinistę?

Żaden normalny facet nie odpowie twierdząco na takie pytanie.

Jest pewna szansa, że któreś z moich dzieci skończy na polibudzie. A nuż to właśnie będzie Młoda. W końcu może tę część genów, odpowiedzialną za zainteresowania, odziedziczyć akurat po mnie. Czy chciałbym, żeby moja córka, na fali społecznego przyzwolenia na takie głupie dowcipy, sama siebie określała świnką morską? Tak jak przytoczona na początku koleżanka z pracy? Robiąc przy tym dobrą minę do bardzo złej gry? Albo zrezygnowała ze swoich pasji i zainteresowań, bo przecież dziewczyny nie chodzą na politechnikę?

Żaden normalny facet nie odpowie twierdząco na takie pytania.

Jestem białym, heteroseksualnym mężczyzną – prawdopodobieństwo, że doświadczę w swoim życiu dyskryminacji, jak na razie jest bliskie zeru. Ale większość naszego społeczeństwa już nie może tego o sobie powiedzieć.

Głupi przykład – ktoś ostatnio zauważył, że zwracam się do was używając formy żeńskiej – czyli tak jakbym pisał tylko do kobiet. A prawie trzy czwarte z was (patrząc w statystyki na facebooku) jest kobietami. Dlaczego więc miałbym używać formy męskiej? Tylko dlatego, że, jak zauważył Paweł Opydo (o tutaj), poza pismami typowo kobiecymi, w stylu Cosmopolitana, czy Gali, jest to forma niejako domyślna i „naturalna”. Nie.

Od ponad pięciu lat powoli zmienia się mój światopogląd. Dlatego niniejszym oświadczam, że jestem feministą.

Nie, nie chcę parytetów w sejmie. Nie, nie chcę parytetów na studiach technicznych. Nie, nie chcę też parytetów w kopalniach.

Chcę, żebyśmy szanowali się nawzajem.

Chcę, żeby moja córka (ani żadna inna kobieta) nie musiała obawiać się, że pójdzie do pracy i zarobi mniej niż mężczyzna, jedynie dlatego, że jest kobietą. Chcę, żeby mogła zajść w ciążę i urodzić dziecko, jeżeli tylko będzie chciała, bez obaw, że straci pracę, albo zostanie z tego powodu zdegradowana na niższe stanowisko. Chcę, żeby oczekiwała od osoby, z którą spędzi swoje życie szacunku.

Chcę, żeby mój syn, nie powtarzał bezmyślnie głupich żartów, które obrażają innych. Chcę, żeby był wrażliwy i empatyczny. Chcę, w końcu, żeby szanował osobę, z którą będzie spędzał swoje życie.

Chcę, żeby moje dzieci szanowały wybory i uczucia innych. Nie oceniały i nie dyskryminowały, tylko dlatego, że ktoś ma inne zainteresowania, kolor skóry, albo jest innego wyznania.

Utopia? Idealizm? Być może, ale jestem przekonany, że naprawdę warto do niego dążyć. Nic nie stracimy, a możemy jedynie zyskać.

Jako ludzie.

Ten wpis, jest zainspirowany zbiegiem kilku zupełnie niepowiązanych ze sobą okoliczności, które miały miejsce w ciągu dwóch ostatnich dni.

  • Tym, świetnym jak zawsze, artykułem na mataja.pl
  • Rozmową na firmowym czacie o zachęcaniu kobiet do nauki programowania
  • Dyskusją na fejsie o formie w jakiej się do was zwracam

Ok, tyle ode mnie.

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś, koniecznie zapisz się do newslettera na medal - o tutaj

Krótsze formy i jakieś zdjęcia wrzucam też na facebooka - kliknij tu

Możesz też zostawić komentarz, albo udostępnić ten wpis swoim znajomym

Udostępnij:Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Pin on PinterestEmail this to someone