Nigdy nie byłem jakimś szczególnym fanem posyłania sześciolatków do szkoły. Szczerze mówiąc, jest mi zupełnie obojętne w jakim wieku moje dzieci pójdą do szkoły. Uważam, że wiek jest najmniej istotną kwestią w tej całej dyskusji. Kluczowe jest coś zupełnie innego.

Pamiętam, że kiedy wprowadzano poprzednią reformę, rozmawiałem z kolegą, który wraz z rodziną, żyje w Kanadzie. Kiedy u nas darto szaty, o to, ile lat mają mieć dzieci rozpoczynające przygodę ze szkołą, w kraju klonowego liścia od dawna naukę szkolną zaczynały… pięciolatki.

Już widzę oczyma wyobraźni tę całą gównoburzę, gdyby podobny pomysł ktoś rzucił u nas.

Diabeł jak zwykle tkwi w szczegółach. Bo to co w naszej reformie było obiecane, a więc kąciki zabaw i lekcje w formie zabawy, a niekoniecznie zrealizowane, tam po prostu się działo. W kanadyjskich pierwszych klasach jest wydzielone miejsce do zabawy, które, uwaga, ważny szczegół, jest wykorzystywane, co u nas nie zawsze jest regułą, a dzieciaki uczą się takich umiejętności jak chociażby samodzielne przygotowywanie posiłków.

W Polsce natomiast obecnie mamy chaos i nerwowe ruchy, które bardziej wyglądają na próby udowodnienia komuś, że wszystko koncertowo spierdolił, a nie przeprowadzenie przemyślanych i sensownych reform.

Badania jakie do tej pory były prowadzone w szkołach, pokazują, że sześciolatki radzą sobie w szkole równie dobrze, co ich o rok starsi koledzy (źródło). A warto pamiętać, że sześciolatki w naszym kraju mogą iść do szkoły już od 2012 roku, więc jakąś tam próbę do badania mamy. Po co więc ten pośpiech? Nasze dzieci nie potrzebują księcia na białym koniu, Polacy nie zubożeliby intelektualnie gdyby z kontrreformą wstrzymano się o rok i upewniono się, że rzeczywiście uzasadnione jest wprowadzanie takiego zamieszania.

Bo efektem tej reformy będzie burdel. I to taki ogarnięty pożarem. Kolejny rok klasy będą wymieszane rocznikami, dodatkowo rodzice staną przed wyborem czy lecieć zgodnie z programem, do którego od co najmniej pół roku przygotowują dziecko, czy może skazać je na jeszcze jeden rok wałkowania tego samego materiału (innymi słowy czy dziecko ma kiblować w zerówce, albo w pierwszej klasie)?

Pierwsza opcja wcale nie jest jakoś szczególnie bardziej zachęcająca, bo rocznik 2016 może być co najmniej ułomny. Obecnie jest jakieś 10% odroczonych siedmiolatków, które zaczną obowiązkowo naukę. Do tego dojdzie bliżej nieokreślona liczba sześciolatków, które jednak pójdą do szkoły i kolejne ileś tam pierwszoklasistów, którym rodzice zafundują dobrowolne kiblowanie pierwszej klasy (ustawa przewiduje taką możliwość). Co nam daje trudną do przewidzenia liczbę dzieci, które zaczną w tym roku szkołę (z danych, do których udało mi się dokopać wychodzi, że przeciętnie w roczniku jest około 400000 dzieci, zatem do uzyskania chociażby połowy, potrzeba jeszcze, tak pi razy drzwi, 160000 dzieci).

Jakie to ma znaczenie zapytacie? Otóż, jeżeli dzieci będzie mało, to będzie się to za nimi ciągnąć, jak smród za pospolitym ruszeniem, w zasadzie do końca nauki. W ilu szkołach nie będzie w ogóle sensu tworzyć klas? Ile dzieciaków będzie musiało dojeżdżać już od podstawówki? Co później z klasami w gimnazjach i liceach? Co z kierunkami studiów?

Sześciolatki w szkołach to jeszcze nie tragedia. Najgorsze co może zaoferować nam rząd to poczucie, że edukacja naszych dzieci nie jest efektem przemyślanych decyzji kompetentnych osób, a elementem walki politycznej. A tak to obecnie wygląda.

Trochę szkoda.

Jeszcze raz zaznaczę: jestem przekonany, że wiek szkolnej inicjacji nie jest najważniejszą kwestią, nad którą powinniśmy dyskutować. Kluczowe jest to czego i jak uczą się nasze dzieci. Reforma polskiej edukacji niestety nie jest tak trywialna, jak decyzja czy do szkoły posłać sześciolatki.

 

*) Why is six afraid of seven? Because seven eight nine.

Ok, tyle ode mnie.

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś, koniecznie zapisz się do newslettera na medal - o tutaj

Krótsze formy i jakieś zdjęcia wrzucam też na facebooka - kliknij tu

Możesz też zostawić komentarz, albo udostępnić ten wpis swoim znajomym

Udostępnij:Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Pin on PinterestEmail this to someone