Mimo tego, że praktyczne zastosowanie rad zawartych w książce „Rodzicielstwo przez zabawę” nie jest proste, czas poświęcony na lekturę z pewnością nie będzie stracony. W najgorszym wypadku będziesz się świetnie bawić ze swoim dzieckiem.

Jakim językiem porozumiewają się dzieci? Pytanie wbrew pozorom nie jest wcale takie niedorzeczne, bo mimo naszych usilnych starań, żeby wpoić pociechom podstawy naszej mowy ojczystej, ich natywnym językiem jest zabawa. Tak przynajmniej twierdzi psycholog i terapeuta dziecięcy, Lawrence Cohen, autor książki „Rodzicielstwo przez zabawę”.

Kiedy przewracałem pierwszą stronę, spodziewałem się przeczytać o problemach w stylu: „moje dziecko nie sprząta w pokoju, oto 10 kreatywnych pomysłów jak zamienić tą nudną czynność w zabawę”. Po kilku kartkach już wiedziałem, że na taką drobnicę nie będzie nawet miejsca. Zamiast tego, poruszane są tematy agresji wśród dzieci, zerwanych więzi, czy zbyt niskiej samooceny.

Dla autora zabawa nie jest li tylko umilaczem czasu, ale sposobem na rozwiązywanie właśnie takich problemów. Cohen jest zwolennikiem teorii, według której, podczas zabawy dzieciom łatwiej się otworzyć, nawiązać więź z rodzicem i spróbować przerobić problemy, które je dręczą. Chociażby wykorzystując do tego lalki albo inne misie. Zadaniem rodzica natomiast, jest takie pokierowanie zabawą, żeby nadarzyła się ku temu okazja.

Od razu mówię, to nie jest wcale łatwe, bo próbowałem wdrażać, w miarę swoich możliwości, teorie z książki w życie. Jeżeli szukacie dróg na skróty i psychologicznych sztuczek, to nie znajdziecie ich w tej książce. Stosowanie się do rad w niej zawartych wymaga samozaparcia i kreatywności. Ale, jeśli wierzyć autorowi, prowadzi też do wychowania silnego i pewnego siebie człowieka, który będzie potrafił poradzić sobie ze swoimi uczuciami i otaczającym je światem.

Na poparcie swoich tez, autor przytacza przypadki swoich małych pacjentów oraz historie z własnej praktyki jako ojca. Do każdego zagadnienia znajdzie się jedna lub dwie historie z życia wzięte, z których można się dowiedzieć, jak słowo może stać się ciałem. Sporo jest też nawiązań do prac innych psychologów dziecięcych i pedagogów, w tym do naszego rodaka – Janusza Korczaka. Przynajmniej teorie autora nie są wyciągnięte sroce spod ogona.

Od strony technicznej muszę przyznać, że książkę czytało mi się ciężko. Głównie dlatego, ze jest ona wyładowana tekstem. W przeciwieństwie do poprzednio recenzowanej „Jak rozmawiać…”, nie ma w niej podsumowań na końcu rozdziału, czy prezentowania treści w jakiś alternatywny sposób, co pozwoliłoby lepiej ją sobie przyswoić. Tekst, tekst i jeszcze raz tekst. Sytuację ratuję język, którym posługuje się autor. A ten jest lekki i przyjemny, momentami podszyty absurdem, zwłaszcza jeżeli chodzi o wymyślanie nazw dla zabaw.

Nie wiem na ile to jest wada, w końcu to jest poradnik i trudno oczekiwać tajemniczych bohaterów, zagadki do wyjaśnienia i świata do uratowania. Jak już powiedziałem, pióro ma autor lekkie i dopóki nasz mózg nie jest przepełniony danymi, czytanie idzie gładko. Później warto dać sobie odpocząć i można do lektury wrócić. Jednym słowem, to nie książka na jeden wieczór z lampką wina.

Podejście do wychowywania, pokazane na kartach książki oraz nazwiska autorytetów, na które powołuje się autor jednoznacznie, w mojej opinii, szufladkują tę książkę w nurcie rodzicielstwa bliskości. Jest tu mowa o budowaniu relacji, nawiązywaniu więzi i zaspokajaniu potrzeb, oczywiście wykorzystując do tego zabawę. Zanik relacji i zerwane więzi są też uznawane za fundamentalną przyczynę agresji dziecka, czy zbytniego wycofania.

Warto poświęcić trochę czasu tej lekturze, zwłaszcza będąc w opozycji do tego nurtu.Autor adresuje w niej bowiem nie tylko tematy agresji rodziców wobec dzieci , ale też odnosi się też do zbytniego pobłażania swoim pociechom. Innymi słowy stawia krzywdę, jaką zaniechaniem wyrządzają swoim dzieciom, na równi ze stosowaniem agresji i zbytnim odizolowaniem emocjonalnym.

Książkę przeczytałem, bo została mi polecona (dzięki Sylwia!) i nie żałuję ani chwili z nią spędzonej. Ostrzegam jednak, że nie jest to pozycja, która nadaje się na jednorazowe przeczytanie i zwrot właścicielowi. Po prostu zbyt dużo w niej informacji i warto do niej od czasu do czasu ponownie zajrzeć. Zachęcam więc do zapoznania się z nią i kupienia. Szczerze polecam.

24_norm
Zalety:
  • Rozsądne i rzeczowe podejście
  • Wszechstronna
  • Poczucie humoru
  • Teorie poparte praktyką
  • Hej, to książka o zabawie!
Wady:
  • Długa
  • Długa
  • Podręcznikowo długa
  • Brakuje powtarzania i zbierania informacji pod koniec rodziałów

Ocena: 4+/6

Obrazek w nagłówku pobrany ze strony http://silverscreenfiends.com/

Foto okładki pobrane ze strony wydawnictwa: http://www.mamania.pl/ksiazki/rodzicielstwo-przez-zabawe,24

Ok, tyle ode mnie.

Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłaś, koniecznie zapisz się do newslettera na medal - o tutaj

Krótsze formy i jakieś zdjęcia wrzucam też na facebooka - kliknij tu

Możesz też zostawić komentarz, albo udostępnić ten wpis swoim znajomym

Udostępnij:Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+Pin on PinterestEmail this to someone